Ta strona używa plików cookies w celu prowadzenia anonimowych statystyk wizyt użytkowników. Akceptuję / Zamknij
Anita Suchocka, dn. 12/10/2016, kategoria: plener
Pamiętam, że na chwilę zaniemówiłam jak zobaczyłam Kasię po wyjściu z auta. Ona, suknia od Sylwii Kopczyńskiej, morze kwiatów od Mchy i Paprocie – chodząca bajka. Obok niej mężczyzna o ciepłym uśmiechu i zakochanych oczach. Tę opowieść tworzyło mi się niezwykle łatwo, światło tego dnia sprzyjało również, a las czarował cieniami i promieniami słońca. Zapraszam Was do obejrzenia zdjęć z plenerowej sesji Kasi i Mateusza.
Anita Suchocka, dn. 27/09/2016, kategoria: sesja rodzinna
Czasami wszystko układa się tak jak powinno, prawie zawsze spontanicznie i przez przypadek. Los układa wszystkie elementy w spójny obraz, który pozostaje mi jedynie uwiecznić. To była czysta przyjemność fotografować żywy ogień w postaci mamy i córki. Obie piękne, radosne i tak wspaniale sobie oddane. Momentami zakrywałam aparatem wzruszenie, gdy pomiędzy ujęciami usłyszałam ciche “Kocham Cię” skierowane do mamy. To taka esencja tego, o co w tym całym macierzyństwie chodzi. To najcięższa praca, jaka kiedykolwiek powstała, a mimo to najpiękniejsza na świecie. Bycie mamą jest dla mnie największą radością życia i fotografowanie tej pięknej relacji z boku było dla mnie mocno emocjonalnym przeżyciem. Mam nadzieję, że odnajdziecie miłość i uśmiech w tych kilku ujęciach.
Anita Suchocka, dn. 19/09/2016, kategoria: lookbook
Po pierwszej współpracy z Beatą czekałam z utęsknieniem na kolejną okazję do spotkania i wspólnych zdjęć. Jak opowiedziała mi o koncepcji sesji jej najnowszej kolekcji Coodo, a do tego dodała słowa, że mam robić po swojemu i ufa mi w pełni, czułam, że rosną mi skrzydła, na których polecę wysoko i pięknie. Wiedziałam, że będzie dobrze, w końcu to w 100% to co kocham w zdjęciach najbardziej – dziecięca spontaniczność, ciekawość, dzikość, do tego wspaniały produkt, który sam się broni jakością i pięknem w najbardziej zaczarowanym i przyjaznym ogrodzie jaki znam – u Anetki i Stefana z Pokrzywnika 11. Co najważniejsze, to był naprawdę wspaniały dzień z dobrymi ludźmi i toną pozytywnej energii, zdjęcia powstawały lekko, swobodnie i z uśmiechem na ustach.
Na koniec jeszcze muszę i tu podziękować mojemu mężowi Gniewkowi, który dzielnie ogarniał dwójkę naszych synków, żebym ja mogła się dobrze bawić schowana za aparatem.
Anita Suchocka, dn. 02/09/2016, kategoria: portret
Parę lat temu podjęłam decyzję o powrocie w swoje ukochane Karkonosze. Postanowiłam odpuścić sobie duże miasta, pogoń za zleceniami, wielkie białe studia i sztab asystentów. Zawsze starałam się pracować sam na sam z modelką. Nie chciało mi się nosić blend, lamp, czy innych fotograficznych wspomagaczy. Światło naturalne jest niezmiennie jedynym bliskim towarzyszem podczas tworzenia moich opowieści. Fotografii nie potrzeba wiele z zewnątrz, za to bardzo wiele od nas, z serca i myśli. Oczywiście to co tworzę odbiega od standardów wielkoformatowych reklam, ale to dobrze, bo to nie moja bajka. Marzyłam o tym, że kiedyś, właśnie po moje historie, będą przyjeżdżać ludzie nawet z drugiego końca kraju. Zakochają się w moich lasach, łąkach i górach, a ja nie będę musiała udawać kogoś, kim nie jestem. Na szczęście tak się stało, choć nie zawsze było to proste.
Dziś kolejna leśna historia – pierwszy od dawna, projekt własny. O księżniczce wschodów i królowej zachodów słońca.
pozowała Kamila Nicpan
malowała Ola Oblicka.
klisze wywołał mąż Gniewko
i już.
Anita Suchocka, dn. 21/08/2016, kategoria: plener
Obserwując stronę magicznej Polnej Zdrój, trafiłam na zdjęcia pary, która zachwyciła mnie pięknem ich ceremonii i ich samych. Patrzyłam na zjawiskową Pannę Młodą, obraz z kwiatów i nie mogłam przełknąć żalu, że mnie tam z nimi nie było. Jak się mnie olśniło kilka tygodni później, mogłam tam być, bo Zuza napisała do mnie w sprawie reportażu, ale odmówiłam im ze względu na przyjście na świat mojego drugiego synka. Od początku jednak planowaliśmy nadrobić ten brak późniejszym plenerem ślubnym i tak właśnie się stało. Zakochani (po uszy!) mogli przy okazji ubrać nieco inne stroje, dzięki czemu zobaczyłam najpiękniejszą suknię (a dokładnie to bluzkę i spódnicę) ślubną. Olek również wyglądał świetnie, a oni razem, ich uczucie… to, moi drodzy, była bajka.
Anita Suchocka, dn. 18/02/2016, kategoria: lookbook
Zazwyczaj mówi się o czerpaniu dobrej energii pełnymi garściami, w przypadku tej sesji możemy spokojnie przerzucić się na wywożenie tej energii taczkami. Kumulacja dobrych, ciepłych ludzi. Od twórcy, przez modeli i ich rodziców, po wspaniałych gospodarzy Pokrzywnik 11. Śmiech, gaworzenie, mlaskanie i zapach przepysznego orzechowca wypełniał powietrze. Mimo że po powrocie do domu nie mogłam się za bardzo ruszać, a podłoga w Pokrzywniku nigdy nie była wypolerowana jak po moim tarzaniu się za maluchami, było mi lekko, świeżo, wspaniale. To był bardzo potrzebny oddech w mojej fotograficznej podróży. Dziękuję przede wszystkim Beatce, założycielce marki Coodo, która mogła tę sesję zrobić gdziekolwiek by chciała, a jednak zdecydowała się przyjechać ze swoimi bliskimi przez pół Polski właśnie do mnie. Dziękuję wspaniałym, małym modelom – Witkowi, Ronji, Guciowi, Stasiowi i ich rodzicom, bez których nie powstałyby te zdjęcia i najlepszym gospodarzom – Anetce i Stefanowi, za to, że stworzyli Pokrzywnik 11 i dzielą się z innymi swoją magią. To był wyjątkowy dzień, który zapamiętam na bardzo długo.
Nie mogę też nie wspomnieć o samych ubrankach Coodo. Naprawdę są najwyższej klasy, wspaniale leżały na każdym maluchu i z całą pewnością sami modele czuli się w nich znakomicie. To ile serca zostało włożone w zbudowanie całej marki, jest godne podziwu i naśladowania. Trzymam kciuki za szybki sukces, bo Beacie się on w 100% należy.
Anita Suchocka, dn. 26/01/2016, kategoria: sesja rodzinna
Do tej sesji wracałam z sentymentem kilkukrotnie i nie miałam wątpliwości, że to właśnie te zdjęcia poprawią nie tylko mi, ale i Wam humor z powodu mało przyjemnej odwilży za oknem. Anne i Adam to nie tylko moi dobrzy znajomi, ale i pierwsza para, której zrobiłam zdjęcia ciążowe. Jak widać na poniższych zdjęciach, trochę czasu już od tej sesji minęło, a ich radosna ekipa powiększa się skutecznie o kolejnych małych, cudownych ludzi.
Anita Suchocka, dn. 15/01/2016, kategoria: reportaż
Wyobraźcie sobie energię atomową zamkniętą w jednej istocie, potem pomnóżcie to razy 10 i może wtedy zbliżycie się do wyobrażenia o osobie jaką jest Kasia Lemonka. Pełna uśmiechu, zarażająca pozytywną energią, z odpowiednim mężczyzną u boku. O tym ślubie wiedziałam od bardzo dawna i nie wyobrażałam sobie, żeby mnie miało na nim zabraknąć. Niestety zdjęcia nigdy nie oddadzą w pełni ogromu radości i szaleństwa jakie towarzyszyły mi tego dnia, ale w sumie może to i dobrze. Część wspomnień powinna zostać tylko dla osób, które miały szczęście uczestniczyć w tym dniu, a wierzcie mi, będzie co wspominać z rogalem na twarzy.
Anita Suchocka, dn. 05/01/2016, kategoria: analog
Zdarzają się na mojej drodze ludzie, którzy oddziałują na mnie w sposób wyjątkowy. Ponad słowami, gestami, po prostu energią wypływającą nieświadomie z nich samych. Taką kobietą jest Justyna – fotografka, artystka, instruktorka jogi, podróżniczka. Otuliła mnie swoim spokojem i zaraziła równowagą. Zazdroszczę jej uczniom, którzy mogą czerpać z tego źródła znacznie częściej. Mi wystarczyło kilka chwil uciekając przed deszczem, by odnaleźć ciszę i uśmiech. Oby do następnego.
Anita Suchocka, dn. 07/10/2015, kategoria: reportaż
Obok urody tej pary z pewnością nie da się przejść obojętnie. Już na naszej krótkiej sesji narzeczeńskiej nie chciało mi się odrywać od nich obiektywu. Na szczęście w dniu ślubu miałam wiele godzin na to, by móc zamknąć ten magiczny czas i ich młodość w kadrach. To jeden z tych reportaży, gdzie słowa mogą się schować, więc zostawiam więcej miejsca na zdjęcia, które mam nadzieję powiedzą więcej.