Ta strona używa plików cookies w celu prowadzenia anonimowych statystyk wizyt użytkowników. Akceptuję / Zamknij
Anita Suchocka, dn. 18/09/2013, kategoria: reportaż
Ilekroć myślałam o tej notce, w pierwszej kolejności pojawiała się obawa o jej długość. Z Kasią spotkałyśmy się przed ślubem tylko raz, ale spotkanie to przypominało o wiele bardziej połączenie dwóch zaprzyjaźnionych dusz niż relacje fotograf-panna młoda. W ciągu krótkiej godziny, która minęła nam w mgnieniu oka, zdążyłyśmy się wspólnie wzruszyć i obdarzyć wzajemną sympatią. Rozmawiałyśmy o naszych przygodach życiowych, o książkach, planach i marzeniach. O zdjęciach nie musiałyśmy, ona mi zaufała, a ja wiedziałam, że dam z siebie wszystko i jeszcze więcej. Na ślub jej i Czarka czekałam z dużym zniecierpliwieniem i gdy w końcu nadszedł, cieszyłam się, jakbym miała być świadkiem przysięgi dwojga przyjaciół. W małym pokoiku na poddaszu Pałacu na Wodzie w Staniszowie, odprawiałam komiczne tańce odganiające deszcz, by wbrew wszystkim obawom i zapowiedziom, pozwolił im pobrać się na dworze. W ostatniej chwili zabrano do środka krzesła i stół, by przeprowadzić ceremonię wewnątrz. Na minuty przed wyjściem mówiłam Kasi, żeby się nie smuciła, że może się jeszcze udać. Nie wiem, czy kiedykolwiek pragnęłam tak bardzo przegonić chmury. Chyba dostrzegła to Matka Natura, bo gdy Panna Młoda stała już niemal w progu, deszcz ustał. Udało się. Cieszyłam się jak małe dziecko.
Mogłabym pisać tak jeszcze naprawdę długo, choć był to jeden z krótszych reportaży na jakim byłam. Ten dzień będę wspominać wyjątkowo ciepło i z nutką tęsknoty. To był wspaniały ślub z merdającymi czworonogami u boku. Dziękuję, że mogłam być z Wami, dziękuję ciepłe uśmiechy i za książkę z dedykacją, która zostanie w sercu ogrzewając w gorsze dni.