Ta strona używa plików cookies w celu prowadzenia anonimowych statystyk wizyt użytkowników. Akceptuję / Zamknij
Anita Suchocka, dn. 19/12/2012, kategoria: reportaż
Wszystko tego dnia była trochę inne, wyjątkowe. Data, miejsce, sukienka czy pogoda za oknem. Ania i Krzysiek przyjechali aż z okolic Poznania, żeby się pobrać w moich okolicach. Plener odbył się w trybie przyspieszonym, bo światło miało nam zniknąć za godzinę. Zdążyliśmy. Ba, nawet zrobiliśmy przerwę na herbatę i pobiegliśmy raz jeszcze wytarzać się w śniegu.
Na ceremonię wybrali malutki kościółek w Kromnowie. Przyszło kilkunastu mieszkańców i to wystarczyło, by ławy nie stały puste. Do ołtarza poprowadziły ich lokalne dzieci z lampionami i przy ich świetle odbyła się pierwsza część mszy. Ksiądz też był inny, cieplejszy, weselszy, serdeczny. Na dworze było -14st, a kościółek nie miał ogrzewania i mimo to czuło się wyjątkowe ciepło bijące od ludzi i miejsca. Tego dnia, w tamtym miejscu sama przeżyłam coś wyjątkowego. A oni? Ślubowali sobie pięknie, szczerze i z głębi serca. Wzruszyłam się i cieszyłam, że mogłam być tam razem z nimi.
Było ich sześcioro. Nie czułam się obca, byłam szósta.
Anita Suchocka, dn. 25/10/2012, kategoria: reportaż
Muszę przyznać, że Warszawa wyjątkowo mnie zaskoczyła, a to dlatego, że w ogóle nie spodziewałabym się tak klimatycznego miejsca w samym jej centrum. Głównym motywem przewodnim dekoracji były… jabłka. Pomysł bardzo oryginalny, a wykonanie naprawdę cieszyło oko. Był cydr, kolorowe słomki, lampiony, tajemniczy ogród i parkiet niczym z Alicji w Krainie Czarów. Sprawcami całego zamieszania byli Natalka i Piotrek, którzy poprosili Anię i mnie o sfotografowanie ich wyjątkowego dnia. Nie potrafię zliczyć ile razy Natalia pytała się, czy u nas wszystko dobrze, czy wszystko mamy, czy dobrze się bawimy. To taka kochana istota, która nawet w dniu, w którym jest jedyna i najważniejsza, troszczy się o innych. Po raz kolejny dało się nam odczuć, że jesteśmy tam nie tylko, żeby zrobić zdjęcia, ale także po to, żeby świętować razem z Parą Młodą.
Anita Suchocka, dn. 19/10/2012, kategoria: plener
Jeśli do tej pory ktoś miał jeszcze wątpliwości czy robię tajny casting na Panny Młode, tak po tym ślubie będzie już wszystko jasne 😉 Gdzieś tam po drodze swojego, krótkiego w sumie, życia musiałam zrobić coś dobrego, ponieważ po raz kolejny dostałam od losu piękny prezent. Z Milenką poznałyśmy się kilka lat temu i mimo że nie miałyśmy ze sobą kontaktu, zrobiła mi niesamowitą niespodziankę prosząc, żebym to właśnie ja przyjechała i uwieczniła ich uroczystość. Znów na przekór prognozom wyczarowałyśmy słońce i świeżą lawendę. Gdy zobaczyłam ją w sukni, dosłownie odebrało mi mowę, tak samo jak Adrianowi, którego szeroki uśmiech mówił jednak sam za siebie. Zresztą sami zobaczcie.
Anita Suchocka, dn. 10/10/2012, kategoria: reportaż
Maja i Szymon są cudownym wyjątkiem od reguły. Reguły, że szkolne miłości raczej nie przetrwają. Ich przetrwała, ba, ma się wyśmienicie. To naprawdę ogromna przyjemność patrzeć, uwieczniać, a może i nawet podziwiać prawdziwe uczucie, które scala dwoje ludzi na całe życie. Ta miłość jest wspaniała najbardziej przez to, że jest naturalna. Nie ma sztuczności, udawania, robienia czegoś na pokaz. Cieszę się, że trafiam na takie właśnie pary, ponieważ sprawiają, że to co robię daje mi ogromną przyjemność i poczucie, że nie jestem sama w tej całej swojej fotografii, bo to oni, wkładając w mój obiektyw tak wiele uczucia, tworzą niezwykłe obrazy, historię i pamiątkę na całe życie.
Chciałabym jeszcze poświęcić kilka słów samej Mai, która jest współczesnym elfem pełnym ciepła i kreatywności. Zaimponowała mi nakładem pracy jaki włożyła we wszystkie szczegóły, dekoracje, upominki. Przede wszystkim doceniam fakt, że postawiła na rękodzieło. Bardzo wiele elementów pochodzi od młodych artystów, np. torebka, przypinki, opaska, zaproszenia, a nawet podwiązka czy poduszeczka na obrączki. Oryginalnych pomysłów było bez liku, dlatego też polecam Wam serdecznie bloga Mai, na którym znajdziecie mnóstwo inspiracji.
Anita Suchocka, dn. 24/09/2012, kategoria: plener
Na mój pierwszy zagraniczny plener wybrałam się w towarzystwie świeżo upieczonych małżonków – Julity i Roberta. Paryż przywitał nas deszczem, który niektórym może się wydać ponury, dla nas był jedynie bardziej wymagający, a dla mnie – nawet bardziej romantyczny. Następnego dnia nie tylko pogoda uległa zmianie. Byłam jak mały diabełek na ramieniu Julity i podpuściłam ją nieco do zmiany fryzury. Z czego jestem oczywiście wyjątkowo dumna, bo wygląda w niej zjawiskowo. Spotkaliśmy się z dużą serdecznością ludzi różnych narodowości, którzy z ogromnymi uśmiechami na ustach życzyli młodym wszystkiego najlepszego. Oboje są przesympatycznymi, radosnymi i naprawdę bardzo w sobie zakochanymi ludźmi. Cieszę się, że to właśnie z nimi mogłam spróbować swoich sił na “obcym” terenie.
Anita Suchocka, dn. 20/09/2012, kategoria: reportaż
Kilka lat temu mieszkałam przez chwilę w Poznaniu, ale czasu minęło wystarczająco dużo, żebym całkowicie zapomniała jak wygląda to miasto. W przeddzień ślubu poznałam Kasię i francuską rodzinę ze strony Oliviera, w tym przekochaną Cloe i Mayę, które nie raz się na tych zdjęciach pokażą. Kasi nie opuszczał uśmiech, a ja z dużym uznaniem obserwowałam jak sprawnie posługuje się językiem francuskim. Miłość Kasi i Oliviera to jedna z tych wybuchowych mieszanek przyjaźni i namiętności. Od pierwszego się zaczęło, drugie z czasem ewoluowało. Czuć było oddanie i dziecięcą radość. Spotkaliśmy się później raz jeszcze, ale o tym – jak zwykle – innym razem 🙂
Anita Suchocka, dn. 03/09/2012, kategoria: reportaż
Dwa kochane wariaty. Zakochani, pełni energii i zakręceni, całkowicie pozytywnie. Mimo wielogodzinnego wpatrywania się w zdjęcia podczas obróbki, nawet dziś, po kilku tygodniach od ślubu, sprawiają mi ogromną radość. Przypominam sobie tych zakochanych w sobie po uszy gagatków i nie mogę się po prostu nie uśmiechać od ucha do ucha. Pokazali mi, że nie trzeba wytwornej sali weselnej, żeby przyjęcie było z pompą, że nie trzeba mnóstwa gości, by drżał parkiet. Wzruszyli mnie swoim ślubem kościelnym, był prawdziwy pod każdym względem. Pamiętam ciarki na ciele na widok Kasi śpiewającej z zamkniętymi oczami piękne pieśni kościelne ze zdolnym zespołem w tle. Pamiętam śmieszne, ale i ciepłe podziękowania dla rodziców, które odbyły się w nietypowym miejscu, bo z mównicy przy ołtarzu. Pamiętam naprawdę bardzo wiele i zachowam w sercu na bardzo długo.
Anita Suchocka, dn. 08/08/2012, kategoria: reportaż
Ten sezon obfituje w śluby łączące narodowości. W przypadku Karoliny i Richarda mogłam zobaczyć np. prawdziwy kilt, który – jak się okazało – jest znacznie bardziej skomplikowany do założenia niż suknia panny młodej. Chwilami trzeba było się nawet ratować youtubowymi tutorialami. Wesele przysporzyło nie tylko ślubnych, ale i piłkarskich wrażeń, ponieważ zespół zorganizował mecz Polska – Szkocja, gdzie nasi rodacy zatriumfowali, choć tego dnia nikt nie był przegrany. Karolina zaprezentowała klasykę i eleganckie piękno, które pasowały do niej doskonale. Sala, którą zobaczycie na zdjęciach już się tu pojawiała i pojawi jeszcze nie raz, ponieważ Korona Karkonoszy to, moim zdaniem, jedno z lepszych miejsc na organizację wesela w okolicy Jeleniej Góry – przepyszne jedzenie i naprawdę porządna obsługa.
Anita Suchocka, dn. 11/07/2012, kategoria: reportaż
Cudownie jest fotografować również i w swoich rodzimych rejonach. Góry dzielnie powstrzymały czarne chmury i pogoda dopisała, jak zwykle, w 105%. Zapamiętam z tego dnia wiele i wielu. Na pewno w pierwszej kolejności samą parę młodą, z którą miałam przyjemność spotkać się później raz jeszcze. To przede wszystkim dzięki nim cały dzień był cudownie radosny, dynamiczny i rodzinny. Nie sposób nie wspomnieć o kochanych rodzicach, w tym tacie rock’n’roll’owcu z przypinką z Lenonem przy krawacie. O naprawdę wyjątkowym podziękowaniu dla rodziców, podczas którego niemal cały czas płynęły mi łzy po policzkach – raz ze wzruszenia, raz ze śmiechu. Dziękuję, że mogłam tam być i to wszystko zobaczyć. Główni bohaterowie tej opowieści pojawią się na blogu raz jeszcze, a póki co… Wee-see-lee!
Anita Suchocka, dn. 26/06/2012, kategoria: plener
Tytuł po raz kolejny nie jest przypadkowy i poniekąd ściągnięty od Młodych. Kochają bajki, baśnie i siebie, nawet bardzo. Na pierwszy taniec wybrali piosenkę z bajki Piękna i Bestia i tym sposobem zaprosili gości do swojej baśniowej krainy. Wesele było bardzo rodzinne, ciepłe i zdecydowanie udane, bo szaleństwa na parkiecie nie miały końca. Cofając się jednak jeszcze do dnia poprzedzającego, nie mogę nie wspomnieć o naszym pierwszym oficjalnym spotkaniu. Przyjechałam do Łodzi razem z Anią, z którą ramię w ramię robiłam reportaż i chwilę później byłyśmy już w samochodzie u Marysi i Michała. Czas wyprzedzał nasze słowa i nim się obejrzeliśmy było już po 22. Gdzieś w trakcie rozmów o podróżach, gatunkach piwa, fotografii czy muzyce, trafiła mnie myśl, że hej – my jutro Wam robimy zdjęcia na ślubie. Czuliśmy się po prostu jak starzy znajomi, którzy spotkali się przy piwie i nadrabiali zaległości od ostatniego spotkania. Powtórzę się po raz kolejny, ale to naprawdę niesamowite, jak pozornie obcy ludzie potrafią nam być bliscy. Czuliśmy między sobą silną więź, niczym budowaną latami. Wspaniali ludzie, których po prostu kochał obiektyw.