Ta strona używa plików cookies w celu prowadzenia anonimowych statystyk wizyt użytkowników. Akceptuję / Zamknij
Anita Suchocka, dn. 03/09/2012, kategoria: reportaż
Dwa kochane wariaty. Zakochani, pełni energii i zakręceni, całkowicie pozytywnie. Mimo wielogodzinnego wpatrywania się w zdjęcia podczas obróbki, nawet dziś, po kilku tygodniach od ślubu, sprawiają mi ogromną radość. Przypominam sobie tych zakochanych w sobie po uszy gagatków i nie mogę się po prostu nie uśmiechać od ucha do ucha. Pokazali mi, że nie trzeba wytwornej sali weselnej, żeby przyjęcie było z pompą, że nie trzeba mnóstwa gości, by drżał parkiet. Wzruszyli mnie swoim ślubem kościelnym, był prawdziwy pod każdym względem. Pamiętam ciarki na ciele na widok Kasi śpiewającej z zamkniętymi oczami piękne pieśni kościelne ze zdolnym zespołem w tle. Pamiętam śmieszne, ale i ciepłe podziękowania dla rodziców, które odbyły się w nietypowym miejscu, bo z mównicy przy ołtarzu. Pamiętam naprawdę bardzo wiele i zachowam w sercu na bardzo długo.